Recenzja była emitowana na antenie Radia Olsztyn w maju 2013r.
Mimo
niełatwej wspólnej przeszłości, wbrew układom politycznym i
nakazom lub zakazom władz, mamy słabość do muzyki i literatury
rosyjskiej. Jakieś wspólne akordy muszą nam brzmieć w
słowiańskich duszach. I chociażby dlatego spodoba się państwu 20
minut z aniołem,
nowa propozycja olsztyńskiego teatru.
To
dwie jednoaktówki Aleksandra Wampiłowa, luźno ze sobą powiązane…
a właściwie wcale ze sobą nie powiązane; łączy je jedynie
miejsce akcji – hotelowy pokój, chociaż nie ma pewności, czy to
pokój w tym samym hotelu, a nawet czy w tym samym mieście. Mieście
gdzieś na prowincji, dokąd przyjeżdżają – w akcie pierwszym
tytułowy metrampaż, zapalony fan piłki nożnej, a w akcie drugim
dwaj akwizytorzy, cierpiący po hucznie spędzonej nocy.
Przygoda
z metrampażem to
trochę farsa, a trochę niemal klasyczna komedia omyłek – pełna
zwrotów akcji i pojawiających się niespodziewanie nowych postaci.
20 minut z aniołem
to nieco refleksyjna i kameralna miniatura, wręcz anegdota
przełożona na język teatru. Twórczość Wampiłowa nie bez powodu
jest porównywana do twórczości Czechowa i Gogola – oglądając
obie jednoaktówki śmiejemy się czując, że tak naprawdę śmiejemy
się z tych ułomności, które są bliskie ludziom od zawsze, bez
względu na realia epoki, w której przyszło im żyć. Konformizm,
lęk przed władzą, lęk przed nieznanym, nieufność… To wszystko
jest w nas. I warto się czasami z tego zdrowo pośmiać.
Nie
ma głównych bohaterów, nie ma mniej i bardziej ważnych ról.
Andrzejowi Bartnikowskiemu, reżyserowi 20
minut z aniołem
udało się poprowadzić całość jak doskonale nastrojoną
orkiestrę. Na jej tle wybijają się oczywiście fragmenty solowe –
rewelacyjny Maciej Mydlak w roli kierownika hotelu, cierpiącego męki
z powodu swej niewiedzy, cóż to za ważna funkcja ten metrampaż i
dotrzymujący mu kroku Marcin Kiszluk i Grzegorz Gromek, którzy w
obydwu częściach wcielili się w dwie różne postacie, w drugim
akcie tworząc jeden z najlepszych duetów, jaki miałam okazję
widzieć na deskach teatru. To fantastyczne móc patrzeć, jak
dojrzewali i rozwijali się ci aktorzy i jak wiele jeszcze przed
nimi.
Taka
jest specyfika łączonych ze sobą jednoaktówek, że niektórych
aktorów możemy zobaczyć w dwóch różnych rolach. Dla aktorów to
ciekawe doświadczenie, a dla nas, widzów, dodatkowa możliwość
ich umiejętności . W dwóch rolach możemy więc zobaczyć
Agnieszkę Pawlak, grającą dwie kompletnie różne żony, Macieja
Mydlaka – jej dwóch, kompletnie różnych mężów, a także
Marcina Kiszluka i Grzegorza Gromka, których zdążyłam już
pochwalić i Mariana Czarkowskiego, który w pierwszym akcie stworzył
bardzo dobrą, prostą, ale zaskakującą postać komentatora
sportowego, wyprowadzonego z równowagi tym, co dzieje się na
scenie, a w akcie drugim, czyli tytułowych 20
minutach z aniołem,
jako Chomontow jest zbyt… No właśnie trudno mi określić zbyt
„co”. Bo jest i wiarygodny, i naiwny, i czysty. Myślę, że
autor sztuki w tym przypadku za bardzo przywiązał się do dwóch
innych bohaterów, zaś prosty przekaz jaki ma do wypowiedzenia aktor
grający Chomontowa, jest właśnie zbyt prosty, zbyt oczywisty dla
nas, ludzi żyjących w nieprostej rzeczywistości.
Zdjęcia ze strony Teatru.
W
rolach pojedynczych (co nie znaczy, że gorszych), wystąpili
Agnieszka Giza i Cezary Ilczyna.
Wszystko
gra jak w orkiestrze. Jest śmiesznie, czasem nawet bardzo śmiesznie,
trochę sentymentalnie, trochę refleksyjnie. 20
minut z aniołem
to idealna propozycja dla tych, którzy lubią w teatrze rozrywkę –
ale rozrywkę inteligentną, daleką od poziomu estradowego kabaretu.
Ponadczasowy
pokój hotelowy i kostiumy z epoki stworzyła Anna Męczyńska,
całość oprawił muzycznie i wyreżyserował Andrzej Bartnikowski.
reżyseria
i opracowanie muzyczne: Andrzej Bartnikowski
scenografia:
Anna Męczyńska
obsada:
Agnieszka
Giza
Agnieszka
Pawlak
Marian
Czarkowski
Grzegorz
Gromek
Cezary
Ilczyna
Marcin
Kiszluk
Maciej
Mydlak